We wtorek 3 lipca w Centrum Prasowym PAP odbyła się konferencja prasowa Stowarzyszenia Kreatywna Polska pt. „Dyrektywa o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym – nie dajmy się zmanipulować dotycząca przekłamań w mediach w sprawie prac projektu nowej unijnej dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym
W konferencji uczestniczyli przedstawiciele środowisk związanych ze Stowarzyszeniem:
· MEC. MAREK STASZEWSKI – adwokat, pełnomocnik prawny Związku Producentów Audio – Video (ZPAV)
· MEC. JACEK WOJTAŚ – Izba Wydawców Prasy; Koordynator do Spraw Europejskich
· TERESA WIERZBOWSKA – Prezes Stowarzyszenia „SYGNAŁ”
· KRZYSZTOF JEDLAK – redaktor naczelny „Dziennik Gazeta Prawna”
· MACIEJ PETRUCZENKO – redaktor naczelny tygodnika „Passa” (wcześniej „Pasmo”)
· JOANNA KOS – KRAUZE – przewodnicząca Gildii Reżyserów Polskich, filmowiec, reżyserka
· MARIA SADOWSKA – muzyk, producentka filmowa i muzyczna, reżyserka, piosenkarka, nauczyciel wokalny
Szczególne emocje budzą dwa artykuły: 11 i 13. Przeciwnicy nowych regulacji używają chwytliwych haseł, takich jak: „podatek od linków”, „koniec wolności w Internecie, „cenzura”. Ich zwolennicy wskazują natomiast, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości cyfrowej.
Prezes SKP Jerzy Kornowicz rozpoczynając spotkanie podkreślił, że: – „Wszyscy możemy zyskać na implementacji dyrektywy unijnej o prawie autorskim. Jest oczywistą dla nas wszystkich wiedzą, że nabywając, czy korzystając z jakichś dóbr, mają one jakąś cenę. (…) Wydawcy często inwestują wielkie pieniądze w artykuły, ich trud służy nie tylko nam, którzy czytamy te artykuły – kopiowane, powielane na różnych portalach, ale służy tym portalom w gromadzeniu znacznych funduszy, którymi warto, żeby podzielili się z autorami tych treści”
Podkreślił także, że w nowej dyrektywie „chodzi właśnie o to, aby pamiętać, że internet jest taką samą sferą, w której się nabywa i jeżeli coś ma jakąś wartość należy to jakoś uregulować”. Opłaty za korzystanie z treści nie dotyczą zwykłych użytkowników, ale „wielkich firmy, które żyją z tego, że my wchodzimy na ich stronę, często czytamy reklamy, które są tam odpłatnie zamieszczane i firmy te nie uczestniczą w podziale kosztów dóbr, które wszyscy razem w jakimś stopniu przez wysiłek podatników produkujemy”.
Mecenas Jacek Wojtaś z Izby Wydawców Prasy zwrócił uwagę, że z podobnego prawa korzystają już producenci muzyki, filmu, gier komputerowych. Powiedział, że skoro nie wolno wykorzystać 3-sekundowego utworu bez umowy to nie powinno być tak, że w sposób nieograniczony można korzystać z artykułów prasowych. Dodał także, że w przepisach są wyjątki, które „nie eliminują możliwości korzystania z publikacji prasowych przez indywidualnych użytkowników, pod warunkiem oczywiście, że nie są to cele komercyjne”.
„Jeżeli ktoś zarabia na cudzej twórczości, w tym przypadku twórczości sfinansowanej przez wydawców, to powinien się tym zyskiem podzielić. Nie chodzi o zablokowanie tego typu działalności, chodzi tylko o to, aby posiadacze praw, twórcy i to też jest ważne, otrzymali stosowane wynagrodzenie” – wyjaśnił przedstawiciel Izby Wydawców Prasy.
Mecenas Marek Staszewski podkreślił, że: – Dla artystów, dla nas wszystkich reprezentujących prawa autorskie, prawa pokrewne, jest niezwykle ważne, żeby polscy i nie tylko polscy europosłowie zagłosowali za utrzymaniem mandatu (stanowiska komisji prawnej PE – PAP)” Podkreślił, że w dyrektywie „nie ma mowy o żadnej blokadzie internetu.
Krzysztof Jedlak, red. naczelny „Dziennika Gazety Prawnej” wskazał, że spór toczy się o to, „czy jeśli ktoś wykonuje pożyteczną i cenną pracę i ktoś z tej pracy korzysta, to czy ten, który korzysta z tej pracy powinien za nią choć częściowo zapłacić”. „Wśród mitów oczywiście jest ten, że to jest dyskusja o wolności internetu, nie to jest dyskusja o pieniądzach. Świetnie robi się biznes, w którym nie ma się kosztów, a ma się przychody”, bazując na modelu biznesowym, w którym „kradnie się treść, kradnie się cudzą pracę i uzyskuje się cenę przychodów”.
Joanna Kos-Krauze, która jest także przewodniczącą Gildii Reżyserów Polskich, podkreśliła, że „nie ma żadnego powodu, żeby wielkie korporacje nie płaciły twórcom i producentom tych wartości”. „Te pieniądze, które trafiłyby do twórców, producentów one też mogłyby w dużej mierze odciążyć zwyczajnie budżet Skarbu Państwa w sensie inwestycji. Dlaczego te pieniądze mają brać piraci i gigantyczne korporacje, tego naprawdę nie rozumiemy” – dodała.
Zdaniem piosenkarki Marii Sadowskiej „to skrzywienie społeczne, które nastąpiło w tą stronę, że artystom właściwie nie powinno się płacić, oni powinni być zadowoleni, że w ogóle chce się ich oglądać i słuchać, jest u podłoży tej ogromnej manipulacji, która teraz się dzieje”. Wskazała, że na tego typu działania jest „przyzwolenie społeczne i jest mentalność społeczna, która na to przyzwala, żeby wiecznie tych artystów okradać, żeby wiecznie nie mieć dla nich i dla ich pracy szacunku”.
„Każdy inny człowiek w tym kraju, wykonując jakąkolwiek pracę, czy lekarz, czy ktokolwiek, ma za to swoją zapłatę i lekarze nie żądają, żeby ludzie za darmo do nich przychodzili, czy przez internet za darmo udzielali im porad, ale jeżeli my prosimy, żeby zapłacić nam za nasz wysiłek i naszą pracę to podnosi się jakieś gigantyczne larum” – wskazała Sadowska.
Komisja prawna Parlamentu Europejskiego 20 czerwca przyjęła stanowisko w sprawie tej reformy, zaproponowanej przez Komisję Europejską. Głosowanie nad dalszym etapem prac odbędzie się 5 lipca.
źródło: SKP, PAP